Choć od początku pandemii ruch w internecie wzrósł o 40 proc., to daleko nam jeszcze do limitów pojemności sieci. Mamy całkiem spory margines – mówi Marek Zagórski minister cyfryzacji
Czy obserwujemy „koniec internetu” od czasu przejścia Polaków na tryb #zostanwdomu? Wydawało się, że zniesienie norm PEM rozwiąże problemy, jednak internet się zatyka...
Marek Zagórski minister cyfryzacji: Uspokajam, internet w Polsce nam się nie zatyka. Operatorzy nie zgłaszają problemów. Jeśli występują jakieś kłopoty z dostępem do sieci, to najczęściej są punktowe i chwilowe. Co więcej, nie wynikają z ograniczonej przepustowości, ale z prozaicznych powodów np. technicznych. Raz jeszcze powtórzę: od początku marca do dziś nie odnotowaliśmy żadnych większych problemów z dostępem do sieci. Oczywiście ruch w internecie jest zdecydowanie większy – o 40 proc. Nie dotyczy to tylko Polski, ale i innych krajów. To m.in. dlatego Komisja Europejska postulowała zmniejszenie jakości streamingu, m.in. YouTube i Netflix. Tego rodzaju usługi są największym obciążeniem dla sieci.
To operatorzy platform mają za słabe serwery?
Nie w tym problem. Krótkie i punktowe kłopoty pojawiały się na początku pandemii, kiedy ruch w sieci wzrósł nagle i znacząco. Reakcja była szybka: wszyscy poprawili wydajność swoich systemów. Operatorzy przede wszystkim korzystają z usług chmurowych. To kolejny przykład tego, że rozwiązania chmurowe pozwalają na szybkie dopasowanie do zmieniających się potrzeb klientów i że warto z nich korzystać.
A jednak pojemność sieci jest ograniczona i też ma swoje limity.
Daleko nam jeszcze do tego limitu. Mamy całkiem spory margines, więc nie musimy się martwić, że zabraknie internetu, choć od kilku tygodni korzystamy z niego dużo więcej. Przed pandemią to najczęściej popołudniami i wieczorami można było zauważyć wzmożony ruch w sieci – Polacy po powrocie z pracy czy szkoły oglądali seriale, słuchali muzyki, czy przeglądali portale. Teraz to wygląda inaczej. Wielu Polaków pracuje zdalnie, uczniowie uczą się online.
Spodziewamy się, że nawyki większego wykorzystania internetu przez biznes, pracowników i uczniów, których nabraliśmy podczas pandemii, spowoduje ze transfer będzie rósł jeszcze szybciej niż do tej pory. Jednak i z tym sobie poradzimy.
W USA ten problem rozwiązano przydzielając tymczasowo nowe pasma. Co możemy robić w Polsce?
Możemy np. skorzystać z tzw. refarmingu, czyli zmiany przeznaczenia pasma. Jest także sporo innych możliwości: lepsze administrowanie procesem, inwestycje, usuwanie zbędnych barier. Reagujemy i będziemy reagować na bieżąco.
Zbędne bariery to zmiana norm PEM?
Normy zostały zmienione i podniesione do poziomu unijnego. W związku z tym ta bariera została zlikwidowana. Jak wspominałem, problemy z obciążeniem sieci mobilnej i jej przepustowością mają charakter punktowy, są związane z czasowymi lokalnymi obciążeniami. Raz jeszcze powtórzę – nie ma ryzyka, że nagle w całym kraju zabraknie internetu.
W nowej rzeczywistości, w rygorze sanitarnym i gospodarką #zostanwdomu, jaka jest strategia i plany zmierzenia się z wyzwaniem zapychających się łączy?
Nie ma wątpliwości, że infrastruktura telekomunikacyjna jest strategiczna. Dlatego tak ważne jest dla nas jej cyberbezpieczeństwo. Drugi element to usuwanie niepotrzebnych barier dostępu do sieci. Trzeci to wsparcie inwestycyjne dla budowy infrastruktury. Dbamy o wszystkie te elementy.
Realizujemy bardzo duży program budowy sieci światłowodowych. Zaplanowaliśmy i przyspieszyliśmy proces uruchamiania funduszu szerokopasmowego. W związku z pandemią i potrzebą szybkiego reagowania na ewentualne problemy z dostępem do sieci – uprościliśmy procedurę stawiania tymczasowych masztów, wspieramy operatorów. A tych w Polsce mamy blisko trzy tysiące. To przede wszystkim małe i średnie firmy działające lokalnie.
Nasz plan to doprowadzenie szerokopasmowego internetu do wszystkich budynków w Polsce. Nie zapominamy jednak także o internecie mobilnym i sieci 5G.
Czy 5G nie jest jedynym wyjściem z sytuacji wyczerpującej się przepustowości?
5G odpowiada na zwiększone zapotrzebowanie na transfer danych. Tak samo będzie z 6G, i tak samo było z 4G. To niejako samonapędzający się mechanizm. Czym lepsza jakość usług, tym większe zapotrzebowanie na nie. Na pewno 5G jest rozwiązaniem, które pozwoli na szybszą i bardziej stabilną transmisję danych. Sieć piątej generacji przyspieszy też pewne procesy cyfryzacji biznesu i rozwoju. Ale 5G musi towarzyszyć rozwój i rozbudowa sieci stacjonarnej opartej o sieć światłowodową. Budowanie 5G bez sieci światłowodowej nie będzie efektywne w obszarach słabiej zurbanizowanych. Dlatego koncentrujemy się także na wdrażaniu naszego sztandarowego projektu OSE, czyli Ogólnopolskiej Sieci Edukacyjnej.
Czy aukcja 5G się odbędzie?
Aukcja 5G bez wątpienia się odbędzie, choć ta już ogłoszona zostanie najprawdopodobniej unieważniona z uwagi na wątpliwości prawne. Naszym celem jest zorganizowanie nowej aukcji możliwie najszybciej. Zależy nam bowiem na dopełnieniu zobowiązań, które sami na siebie narzuciliśmy.
Aukcję zawiesił prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE), wskazując jako podstawę tej decyzji przepisy ustawy COVID–owej. Naszym zdaniem to decyzja była niepotrzebna i niefortunna. Aukcja nie jest postępowaniem administracyjnym. Ponadto, z uwagi na sposób, w jaki została ogłoszona aukcja i jej warunki, w przypadku gdybyśmy jej nie unieważnili, mielibyśmy do czynienia z protestami i odwołaniami. Chcemy uniknąć jakichkolwiek wątpliwości prawnych, co do przeprowadzenia tego postępowania. Zwłaszcza, że doświadczenia z poprzednich aukcji, zwłaszcza z aukcji LTE, pokazują, że jakiekolwiek wątpliwości formalne mogą skończyć się wieloletnimi procesami sądowymi. Nie chcemy doprowadzić do takiej sytuacji. Doszliśmy więc do wniosku, że lepiej będzie rozpocząć wszystko od nowa. Będziemy starali się zrobić to jak najszybciej.
Wszystko przez ustawę COVID–ową, czy jej nadinterpretację?
Zawieszając aukcję prezes UKE powoływał się na przepisy tej ustawy, choć nie miał obowiązku podejmowania takiej decyzji. Naszym zdaniem zawieszenie postępowania na czas epidemii z założeniem, że terminy będą biegły dalej po zakończeniu stanu epidemii, jest niezgodne z dokumentacją aukcyjną. W konsekwencji znaleźliśmy się w sytuacji, w której pojawiło się zbyt dużo wątpliwości co do tego, czy ta aukcja może być kontynuowana nawet po jej odwieszeniu.
Jak funkcjonuje resort w tych niezwykłych okolicznościach?
Ruch jest podobny jak w internecie – pracujemy na najwyższych obrotach. Legislacja, pomoc dla uczniów i nauczycieli w zdalnej edukacji, współpraca z operatorami w zakresie prowadzenia rejestru nieuczciwych stron – zablokowaliśmy ich już ponad 1300, nowe aplikacje…
…i chyba pełne ręce pracy z okazji ProteGO Safe?
W ostatnim czasie pojawiło się wiele nieprawdziwych informacji na temat tej aplikacji. Prawda jest taka, że – podobnie jak większość państw na świecie – intensywnie pracujemy nad aplikacją, która pozwoli nam szybciej wychodzić z najostrzejszych rygorów związanych z pandemią. Jesteśmy w fazie testów, każdy może wziąć w nich udział – nasza aplikacja jest dostępna w sklepach Google Play i AppStore. Nasza aplikacja będzie w pełni dobrowolna i bezpieczna. Obecnie skupiamy się w stu procentach na zintegrowaniu ProteGO Safe z rozwiązaniem zapowiedzianym przez Google i Apple.
Tych, którzy zarzucają nam ukryte intencje, zachęcamy do przyłączenia się do prac. Jak już wielokrotnie zapewnialiśmy – jesteśmy otwarci na wszelkie uwagi, propozycje poprawek, audyty. Na każdym etapie prac publikujemy kod źródłowy aplikacji. Właśnie po to, by ci, którzy się na tym znają, mogli go przeanalizować i jeśli będzie taka potrzeba – wskazali, co możemy zrobić lepiej.
Od początku prac nad tym rozwiązaniem deklarujemy pełną otwartość i transparentność. Zdajemy sobie bowiem sprawę, że aby apka spełniła swoją rolę, musi zyskać zaufanie użytkowników. Będziemy o nie walczyć.
Maksymilian Wysocki, Gazeta Bankowa
Najbliższe warsztaty z zakresu IT